Historia jednej rabatki
co nie znaczy, że na jednej się skończyło...
Wczoraj musiałam podjechać do mamy, do Krakowa. Wykorzystałam okazję i skręciłam troszkę na Wolę Justowską do ogrodniczego (tego, w którym jest tyle rodzajów jeżówek) Przywitłam się z zamkniętą bramką. Zadzwoniłam więc i dowiedziałam się, że od tego roku prowadzą TYLKO sprzedaż wysyłkową. Nie można już sobie powybierać roślinek samemu. Mieszkając w Krakowie trzeba płacić ponad 20 zł za przesyłkę. Przy większej ilości roślin oczywiście przesyłka jest droższa. Zniechęciło mnie to bardzo powiem szczerze.
W akcie rozpaczy poszłam sobie do innego ogrodniczego taki dziwny. Kupiłam kocimiętkę, Periowskię i dużą hostę.
Jak z hostą i kocimiętką nie miałam problemu gdzie wsadzić, tak Periowskia dała mi do myślenia ponieważ przeczytałam, że jak się rozrośnie, bardzo trudno ją wykopać. Ponoć kobieta ma zapomnieć o przesadzaniu i do tego procederu ma zatrudnić co najmniej dwóch mężczyzn zdziwiony, takie ten krzew ma korzenie.
Goniłam z nią po całym ogrodzie, jak przysłowiowy kot z pęcherzem, po czym i tak wsadziłam ją pomiędzy róże, jak wcześniej zaplanowałam. Może nie pokona róż?


  PRZEJDŹ NA FORUM