SMUTECZKI
Cholera człowiek płaci za naprawę a nie ma pewności że wszystko dobrze zrobione. Mieliśmy Ullysa, miał taką małą wadę że przy pewnej prędkości włączała się kontrolka. Mąż dał go na na komputer żeby błąd wyczyścić, zapłacił 1200 zł diabeł A po 200 km włączyło się na nowo. Ja bym tego tak nie zostawiła, ale eM machnął ręką.
Ale coś było na rzeczy z tymi fachowcami bo kilka miesięcy później widziałam że warsztat się spalił. Pewnie kroili ludzi równo za partaninę i albo się sami spalili albo komuś mocno podpadli zmieszany

A ja za te pieniądze miała bym blachodachówkę na domku w stylu śródziemnomorskim na dodatek....


  PRZEJDŹ NA FORUM