Historia jednej rabatki
co nie znaczy, że na jednej się skończyło...
Poranek z życia mężczyzny

Poranek zaczął się mojemu mężczyźnie ok. godz. 9.30.
Nałożyłam do pralki pranie, nastawiłam, niestety praleczka robiąc bzzzzzzzzzzzzzzz nie ciągnęła wody. Niedawno nie mieliśmy w kranach wody ze względu na awarię rury, więc pewnie się zatkało siteczko w wężu doprowadzającym wodę do pralki. Pralka ciężka, mąż w domu, czas na pobudkę.
- Kochanie, załączyłam pralkę, ale się nie nalewa do niej woda, tylko bzyczy,
- Jak to się nie nalewa, to gdzie się nalewa?- pomruczał mój małżonek przez sen.
- Nie nalewa się wcale, jakby było zatkane coś.
Moje szczęście powywracało oczami, spojrzało ostentacyjnie na zegarek, bo to przecież środek nocy i wreszczie wstało, posuwistymi ruchami kierując się w stronę kuchni.
Załączyłam znów pralkę celem demonstracji awarii.
- Może się siteczko w wężu zapachało, bo bzyczy, a woda się nie nalewa - powiedziałam.
- Nieeeee, tu nie ma w wężu sitka. Programator. - zabrzmiało jak wyrok.
Odkręcając pokrywę pralki, mąż przedstawił jeszcze swoje sugestie dlaczego myśli, że to programator.
- Może jednak wąż - zapytałam nieśmiało, bo uszkodzony programator równa się pramiu w rękach.
- Mogę sprawdzić, ale na pewno nie.
Odkręcił wężą, puścił wodę i z węża woda się polała ostrym strumieniem.
- Wąż jest dobry. Ale może być jeszcze zawór w pralce. Sprawdzę czy w ogóle jest napięcie na ( tu zapomniałam nazwy, ale to coś co pobiera wodę)
eM wyjął miernik i zaczął wykonywać pomiary.
- Trzysta! - ten okrzyk też nie wróżył nic dobrego.
- A to źle? - zapytałam
- No napięcie przecież mamy na 220, a tu podaje 300 volt.
- Może nam podają większe napięcie, na pralce jest napisane od 220-330V.
- Aaaa, bateria mi siada w mierniku, chyba źle pokazuje, bo w gniazdku też trzysta.
Dłuższa chwila myślenia..... Ja siedzę cicho, bo nie przerwę przecież tak ważnej chwili zbierania pomysłów.
- No to tu jest dobrze...Odkręcę tego węża jeszcze...-Popatrzył do otworu w pralce - Ooooo, popatrz, całe sitko zapchane! No tak! Przecież nie mogło ciągnąć bo się korek od piachu zrobił. Naleciało tego piachu jak awarię usuwali, a siteczko malutkie.
Mąż wyciągnął siteczko, wyczyścił, założył, spuścił jeszcze trochę wody, przykręcił do pralki.
- Spróbuj teraz załączyć.
Włączyłam z ulgą doczekując tej chwili. Chlup i woda poleciała do pralki zabierając ze sobą proszek.
- Ale super!
Zbyś obejmując mnie zapytał:
- cieszysz się, że masz takiego fachowca w domu?
- No jasne, mój ty elektryczku-mechaniczku.

Do końca dni swoich będzie przekonany, że sam na to wpadłwesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM