Historia jednej rabatki co nie znaczy, że na jednej się skończyło... |
Twoje rabatki mnie natchnęły ![]() Co do adresu - też zawsze podaję miastowy. Nasz wioskowy listonosz mknie zdezelowanym samochodem i trzeba do niego wylecieć po list czy przesyłkę. Nie lubi wysiadać, by coś włożyć do skrzynki, a nas w "jego godzinach" najczęściej nie ma. Co do pierwszej części Twojego listu - daj spokój! w przyszłym roku poproszę Cię o te cytrynowe liliowce. Z kosmosem uważaj, bo zasłoni światło wszystkim mniejszym roślinom. Teraz pytanie dodatkowe - czy chcesz poczekać na marcinki? czy obciachać im czubki/startujące pąki i wysłać z zielonymi kikutami? Trochę drastyczne, ale one to przetrwają. Piszę tutaj, bo nie wiem czy mogę na maila (portal ig24.pl pokaz mi Twój adres, chyba to "pracowy"). |