SKALIKOWO 2013/14
ogród jeszcze w powijakach, ale będzie piękny...
Tak wyglądał weekend w Skalikowie:



Wczoraj wieczorem przyjaciele z tartaku zadzwonili, że zasypuje drogę i najlepiej bym zostawiła u nich samochód, będzie bliżej do drogi powiatowej. Po krótkim zastanowieniu i rozmowie z domownikami postanowiłam ruszyć do Olsztyna, sama – Jerzyk ma urlop. Wystartowałam o 21.00 – nie dojechałam do znajomych, droga była już zasypana, zaczęłam wycofywać się, ale Darek widział moje światła i podjechał od siebie tyłem terenówką. Zaczepił mnie i ruszyliśmy, czasami przez okno machał ręką, wtedy musiałam przycisnąć pedał gazu. Było strasznie, zastanawiałam się w którym rowie skończę, ale przebiliśmy się przez śniegi. Powiatówką ruszyłam już sama, sypiący, chwilami wpadający w zadymkę śnieg, nie było drogi, biało, bez kolein, najpaskudniej gdy widziałam światła samochodu z przeciwka, ale mały był ruch i ludziska reagowali jak ja, zwalniali do ślimaczka. Jechałam środkiem, oceniając, że to środek drogi po drzewach… zwalniałam (jeżeli można nazwać jazdą moje 30/40 na godzinę) przy każdym jęzorze śniegu pokrywającym drogę, koła w takich jęzorach latały jak chciały. Jęzory sięgały świateł w najgrubszym miejscu, trzeba było się gimnastykować, wybierać cieńsze warstwy. Nawet piękna droga od Barczewa do Olsztyna nie była odśnieżona, walczyłam ze śniegiem do samego miasta.
Teraz sprawdziłam telefon… o 22.36 zadzwoniłam do Jerzyka, że stoję na parkingu pod blokiem, dotarłam szczęśliwie. Trochę czasu straciłam w mieście, tirek zatarasował zakręt i czekaliśmy aż ruszy.


  PRZEJDŹ NA FORUM