Rabatkowej historii ciąg dalszy
Fajnie być witanym z radością wesoły

W pierwszy wieczór przy kolacji zobaczyliśmy na tarasie przycupniętą kotkę. Potem poszliśmy do pokoju. Rano otworzyłam balkon ( mieszkaliśmy na I piętrze), a spomiędzy tarasowych skalniaków, przytuptała znów ta sama koteczka. Miaukolić zaczęła głośno, patrząc na mnie w górę, widać było, że chciałaby się dostać na górę, ale po murze się nie da. Zeszłam na dół, poszłam na tarsasy za jadalnią, na kici-kici przybiegła natychmiast. Taka miziasta i proludzka, zaczęła się tulić, na kolana wchodzić. Uszka postrzępione, czerwone, pogryzione. Zostawiłam ją tam, grzecznie siedziała na ostatnim schodku i patrzyła jak odchodzę, smutno, bezgłośnie, tylko siedziała i patrzyła. Zapytaliśmy kelnerki, czyja to koteczka, niczyja, podrzucona około dwa miesiące temu, je w stajni razem ze stajennymi kotami i psem. Pojechaliśmy do Ogrodów Hortulusa, potem do stadniny ocalonych z transportu koni, potem przyszliśmy znów na tarasy. Koteńka czekała na nas. Oczywiście kupiliśmy jedzonko wesoły nawet nie chciała jeść, tylko tulić się i mruczeć. Po oględzinach uszków podjęlismy decyzję, trzeba do weta jechać. Pani, która ma pieczę nad stajnią, od razu poinformowała nas, że koteczka jest do wzięcia. Nie w stajni nie je, przebywa na tarsach, bo tam pewnie z kuchni jej jedzenie wynoszą. W stajni pies ją poturbował, koty pogryzły, ale koteczka jest ufna bardzo i nawet do koni się tuliła. Oczywiście do weta możemy ją zabrać. Mąż od razu zaplanował zabranie jej do domu, ja nie bardzo... U weta oczywiście się potwierdziło nasze przypuszczenie: świerzb uszny. Dostała leki, no i zaczęło się. Po powrocie chodziła mi przy nodze, wdzięczna za każde okazane uczucie. Rano czekała na nas pod oknami. Głodna była bardzo, jednak chyba jedynymi jej posiłkami były resztki ze śmietnika. Na ostatnią noc wzięliśmy ja do pokoju. Nigdy wcześniej takiego kota nie widziałam: położona na posłanku, przespała na nim całą noc. Wcale się nie ruszyła. Pierwsza noc w życiu, bez zimna, strachu i czyhających niebezpieczeństw. Pełen spokój, ciepło i miękko. Kupilismy kontenerek, szeleczki i wróciliśmy do domu. we trójkę wesoły

Poznajcie nasze bursztynowe szczęście, oto Eranka













Nasza bursztynowa pamiątka znad morza wesoły



  PRZEJDŹ NA FORUM